Od jakiegoś czasu interesuję się tematem arteterapii, czyli terapii poprzez sztukę. Pojęcie to jest różnie definiowane, ale ogólnie można powiedziec, że arteterapia sprowadza się do działań, w których dzięki czynnemu kontaktowi z różnymi formami sztuki (od malarstwa po muzykę) osoba doświadczająca arteterapii może odczuć poprawę swojego stanu psychicznego w jakimś obszarze. Poprzez czynny kontakt rozumiem to, że sztukę samemu się tworzy, a nie tylko jest jej odbiorcą. Najważniejszy nie jest poziom warsztatu twórczego, ale sam akt tworzenia i uczucia, które ta twórczość wywołuje w twórcy i odbiorcy. Efektem tych działań jest pozytywna zmiana w osobie poddawanej arteterapii.
Benefitów arterapii jest wiele i nie będę pisać naukowej rozprawy na ten temat, ale chciałabym Wam opowiedzieć o dwóch, które są dla mnie tak częste i ewidentne, że w swojej głowie czasem nazywam kontakt z mozaiką własnym terminem tj. mozaikoterapią.
Pierwszym pozytywnym objawem mozaikoterapii, jak i w innych formach arterapii, jest to, co górnolotnie można nazwać poprawą poczucia własnej wartości. Kiedy pierwszy raz sama od początku do końca stworzyłam pracę, z której byłam dumna poczułam, że „mam tę moc”. Nie miało to znaczenia, co o mnie powiedzą inni, bo ja sama tak bardzo przekroczyłam dotychczasowy poziom moich osiągnięć plastycznych, że poczułam, jak wypełniają mnie radość i duma . Świat wokół także zaczął pozytywnie odbierać to, co robię, ale to ma mniejsze znaczenie z punktu widzenia mojego samopoczucia niż to, że sama widzę, że zrobiłam coś fajnego i przynajmniej bywam z siebie naprawdę zadowolona. Oczywiście nie chodzi tutaj o samozachwyt i poczucie, że jestem Michałem Aniołem mozaiki, bo do tego mi bardzo daleko, ale przekroczyłam swoje granice, wyszłam z sukcesem ze strefy wcześniejszego (braku:)) komfortu i … czuję się z tym świetnie. Ten sam efekt widać na warsztatach. Chociaż niektórym uczestniczkom i uczestnikom nie przeszłoby przez gardło, że widzą, że zrobili coś pięknego, to błyszczące oczy i uśmiech zdradzają, że mozaika ma i na nich podobny efekt.
Drugim pozytywnym aspektem mozaiki jako arteterapii jest uspokojenie, relaks i ogólny spadek napięcia, który mozaikowanie wywołuje. W medytacyjnej atmosferze warsztatów mozaikowych, w której często nawet nie chce nam się włączyć muzyki, bo wszyscy skupiają się na dopasowywaniu małych kawałeczków, gdy wszelkie myśli odpływają, a rozmowa czasem przeszkadza… wtedy można odczuć prawdziwy spokój. Na walkę z ostrą depresją mozaika pewnie jest zbyt „słaba”, ale pokonanie jesiennego smutku przy jej pomocy jest jak najbardziej możliwe.
I to rzekłszy, zachęcam was do mozaikowej arteterapii! Zbliża się Boże Narodzenie, można więc poćwiczyć na mniejszych formach, które mogą być oryginalną ozdobą Waszej choinki.