Kilka tygodni temu byłam w Krakowie na kursie mozaiki portretowej, prowadzonym przez Adrianę Mufarrege z Argentyny.
Na efekty mojej pracy trzeba było czekać aż kilka tygodni, bo w 4 dni kursu tylko jedna osoba była w stanie ukończyć swoją pracę i … nie byłam to oczywiście ja. Ale, po dodatkowych godzinach portret udało mi się skończyć, poznajcie więc moją Mamę:
Nasza Profesora odwiedziła Polskę przy okazji wizyty na festiwalu mozaiki w Rawennie, co umożliwiło naszej kilkunastoosobowej i międzynarodowej grupie na podjęcie portretowego wyzwania bez konieczności pokonywania Atlantyku. Adriana jest z wykształcenia malarką, ale w pracy artystycznej zajmuje się głównie mozaiką, z której także prowadzi kursy.
Przed warsztatem każdy uczestnik musiał przygotować zdjęcie, które było podstawą wykonania pracy. Zdjęcie musiało być w dobrej rozdzielczości – minimum 1000 pixeli z każdej strony, w formacie A3 (bo na takim pracowaliśmy) i zrobione bez flesza. Im lepiej oświetlona była twarz i lepiej widoczne były cienie, tym łatwiej było wykonać portret.
Najpierw przekopiowaliśmy kontury modeli na podkłady z płyty za pomocą starej, dobrej kalki maszynowej:
Po przerysowaniu portretów natychmiast zabraliśmy się za robienie oczu, czyli najtrudniejszego, ale jednocześnie najbardziej charakterystycznego dla każdego modela elementu.
Absolutnie niesamowite było to, że już po przyklejeniu kilku kawałków szkła było widać, że to Mama:).
Potem musiałam zastanowić się nad cieniami i doborem kolorów. Można było robić portrety w odcieniach naturalnych, w odcieniach czarno-białych i szarości, albo kompletnie dowolnych. Ja zdecydowałam się na wersję (prawie) realistyczną. Próbki kolorów, które wybrałam, były cały czas przyklejone do płyty, żebym mogła łatwiej decydować o wyborze odpowiedniego koloru:
Nie raz i nie dwa musiałam zrywać całkiem już spory kawałek pracy, ponieważ nagle wybrane kolory przestawały mi pasować. Profesora była bezlitosna, ale sama też zaczynałam coraz szybciej dostrzegać, kiedy coś było nie tak. Wiecie, jak to boli, gdy własnymi rękami niszczycie efekty pracy, która pochłaniała Was bez reszty przez np. 3 godziny? Znacznie bardziej, niż wykasowanie na laptopie dokumentu, nad którym pracowało się pół dnia, zapewniam!
Po 4 dniach miałam gotową najtrudniejszą część portretu, czyli twarz, która prezentowała się tak:
Kolejnych kilka tygodni minęło, zanim wyposażyłam Mamę w kompletną fryzurę i odzież, oraz zrobiłam tło. Chociaż zdecydowałam się na teoretycznie łatwe tło, czyli biel, robienie go wcale nie było łatwe. Płytki szklane „słuchają się” mnie znacznie gorzej, niż ceramiczne, dlatego trochę to trwało. Ale – udało się i jestem bardzo zadowolona z efektu, Mama twierdzi, że też:).
W kolejnym poście opowiem, co jeszcze działo się na kursie i pokażę kilka prac innych uczestników. A Was zachęcam do poszukania więcej informacji o Adrianie. Znajdziecie je na stronie http://www.amufarrege.wix.com/arte raz na jej profilu facebookowym: https://www.facebook.com/Adriana.Mufarrege.Mosaico/
Ewa wspaniały warsztat ,piękny portret jestem pod wrażeniem dumnam z Ciebie ,gratulacje ,obserwować Twój rozwój twórczy to niesamowite ,jesteś dla mnie wielką motywacją do działań …L.
Lena, bardzo dziękuję za dobre słowo i pozdrawiam Cię serdecznie, Ewa